Wszyscy ci, którzy mieli przyjemność odwiedzić Warszawę w miesiącach od czerwca do końca września 2019 roku pamiętają zapewne, plakaty Muzeum Polin, które wyeksponowane były na wszystkich przystankach komunikacji miejskiej w stolicy Polski.
Na jednym z nich Julian Tuwim, patrzył na przechodniów przenikliwym wzrokiem a napis na plakacie cytował fragment "Lokomotywy: Ciężka, ogromna i pot z niej spływa”, po czym plakat oznajmiał: „Julian Tuwim, Żyd, Polak, warszawiak, stoik, poeta”. Główny punk plakatu stanowiło przypomnienie polskiemu odbiorcy że: „Masz to po mnie”.
Na innym z plakatów zaobserwować można było Marka Edelmana, dzielnego wojownika z warszawskiego getta, który spoglądając przechodniowi w oczy mówił: „Najważniejsza jest wolność” a wiadomo że bohater ten to: Żyd, Polak, warszawiak, kardiolog, powstaniec, opozycjonista. I oczywiście i w tym wypadku – Mamy to po nim!
Postaci takich na tej wystawie Muzeum Polin było więcej. Do plejady Żydów-Polaków, dodano tam również Zuzannę Ginczankę, Janusza Korczaka, Bolesława Leśmiana oraz Alinę Szapocznikow. (LINK)
Jak podkreślono w opisie wystawy w wielu mediach:
„Nie ma polskiej historii bez polskich Żydów”
A co więcej, jak podało „Zwierciadło”:
„Kampanijne hasło #MaszToPoMnie jest osobiste jak słowa rodziców kierowane do dziecka, podkreśla bliskość wzajemnych, żydowsko-polskich relacji.” (LINK)
Pomijając bezsporny fakt, iż rzeczywiście Żydzi byli i są częścią historii państwa polskiego, to z całej tej bezwstydnej kampanii propagandowej dowiadujemy się, się że wszystkie najlepsze cechy, takie jak umiłowanie wolności, odwagę a dodatkowo kulturę i takie tam inne sprawy to odziedziczyliśmy po braci żydowskiej – …. no tak jak dzieci od rodziców.
W tym samym czasie, kiedy uświadamiany jest nam ten stan rzeczy , trochę na uboczu i nie tyle w języku polskim co w językach obcych niektórzy polscy bohaterowie, głównie w dziedzinie sportu, okazują się mieć korzenie żydowskie.
I tak w 2016 roku „Times of Israel”, jeden z większych dzienników w Izraelu, wydrukował łzy wyciskający artykuł, z którego dowiadujemy się, iż jeden z bohaterów polskich sportów zimowych a czasie okupacji konspirator i członek AK był Żydem. Mowa tu o Bronisławie Czechu.
Pozwolę sobie zacytować fragment tej publikacji:
Atletyka byłą źródłem dumy dla Żydów europejskich, szczególnie gdy borykać musieli się z jawnym antysemityzmem. W dyscyplinach wywodzących się ze sztuki wojennej takich jak boks czy szermierka, Żydzi mogli obalać stereotypy antysemickie swoją tężyzną fizyczną, mogli kruszyć bariery socjalne i obraz "mięczaków", odnotowany przez historyków odnośnie Żydów europejskich.
Olimpiada 1936 roku była analizowana przez dziesięciolecia, ale los Żydów Olimpijczyków, nie doczekał się za wiele uwagi dopóki Agnes Grunwald-Spier nie opublikowała w 2016 roku książki, zatytułowanej "Kto zdradził Żydów?". Praca ta zawierała informację na temat 30 żydowskich Olimpijczyków zamordowanych podczas Holokaustu, spośród których niektórzy oddali wolność po to by podzielić los tych, których kochali.
Jednym z takich bohaterów był szeroko znany narciarz Bronisław Czech, który reprezentował Polskę w trzech Olimpiadach a później prowadził narciarską szkołę zjazdów.
Kiedy Naziści zaczęli wprowadzać "Ostateczne Rozwiązanie", sława Czecha zapracowała przeciwko niemu. W wieku 32 lat, był on zaaresztowany i jako jeden z pierwszych więźniów wysłany do Auschwitz. Zaproponowano mu nawet trenowanie młodzieży niemieckiej w narciarstwie, ale on odrzucił tę propozycję. Czech zmarł w Auschwitz, a obecnie wiele ulic i szkół w Polsce nazwanych jest jego imieniem. (LINK)
W ten prosty sposób, młodzież w Izraelu dowiedzieć może się, jak dzielnych przodków, i wojowników o wolność mieli oni w Polin. A jeśli chodzi, o rzetelność faktów historycznych, no to cóż ….. prawda jest, dla wielu, względna.
Im więcej upłynie lat od śmierci naszych bohaterów, tym łatwiej będzie można ich, jednego po drugim, zawłaszczać i wkładać do kolekcji żydowskiej martyrologi.
A tych zawłaszczonych bohaterów, wraz ze śmiercią kolejnych pokoleń oraz coraz mniejszą znajomością historii wśród młodzieży polskiej robi się coraz więcej.
Okazuję się bowiem, iż Bronisław Czech nie jest tutaj wyjątkiem. Przytoczę tutaj fragmenty innej publikacji internetowej z dnia 27.01.21 roku, zatytułowanej - „Upamiętniając gwiazdy atletyki, których życia były dotknięte holokaustem”, gdzie między nazwiskami żydowskich sportowców wymordowanych bądź prześladowanych przez „Nazistów” znajdujemy polskich długodystansowców - Józefa Naji oraz Janusz Kusocińskiego. Wprawdzie, nie jest w artykule otwarcie napisane, iż Naji i Kusociński byli Żydami to jednak wymienienie ich na liście sportowców żydowskich, którzy zginęli w czasie realizowania przez Niemców holokaustu, mówi samo za siebie.
I tak oto w dniu Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu, jest dobrze aby przypomnieć sobie ich historie.
….... Kilka miesięcy później ten sam los spotkał Józefa Noji w nazistowskim obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, bardziej znanym pod niemiecką nazwą Auschwitz. Noji był jednym z najlepszych polskich długodystansowców w latach trzydziestych, który wygrał polskie mistrzostwa na 5 km pięć lat z rzędu w latach 1935 - 1939. Na Olimpiadzie w Berlinie zajął piąte miejsce na 500 metrów.
Wkrótce po wybuchu II Wojny Światowej w 1939 roku, wstąpił do polskiego ruchu oporu, i według tego co podaje Olympediedia.org został aresztowany we wrześniu 1940 roku, i po początkowym pobycie na Pawiaku został przetransportowany do Auschwitz w 1941, gdzie został zastrzelony za podejrzenie o przemyt listu.
Inny Olimpijczyk z 1932 roku, Janusz Kusociński, utracił życie wkrótce po wybuchu II Wojny Światowej. Wielki lekkoatleta polski, zdobywca złota na 10 000 metrów w Los Angeles, który wygrał z Finem Volmari Iso-Hollo, z rekordowym czasie 30:11.4. Kusociński był ochotnikiem w armii polskiej. ..... Został zamordowany w Palmirach. (LINK)
Według informacji ogólnie dostępnej wiadomo jest, iż pomimo niemieckigo pochodzenia Józefa Noji ( historia osadzenia się jego rodziny w Polsce sięga 17-tego wieku), to odmówił on Niemcom podpisania volkslisty bo czuł się Polakiem. (LINK)
Janusz Kusociński był również wielkim polskim patriotą i zginął za Polskę. (LINK)
Nie trzeba tutaj dostarczać dodatkowych wywodów, iż żaden z tych trzech sportowców, nie miał w rzeczywistości żadnych korzeni żydowskich.
Jakaż to niezmierna ironia losu, iż tak wielcy Polacy, patrioci i bohaterowie, jak Bronisław Czech, Józef Noji i Janusz Kusociński, którzy poświęcili swe życia dla Polski, stają się obecnie symbolami martyrologii żydowskiej.
Jedno jest pewne - nie należy sądzić, iż stało się to tylko przez niewinną pomyłkę żydowskich autorów.